Miałem rację nie wierząc w medal w sztafecie biathlonowej pań. No i się sprawdziło... Niestety, było jeszcze gorzej niż przewidywałem ://
Szczegółowe powody mojej niewiary wyłuszczyłem dwa dni temu
tutaj. Mówiąc w skrócie, podejrzewałem że Magda Gwizdoń zawali swoją zmianę, co też się stało. Nie przewidziałem, że dołączy do niej Pałka, która do tej pory startowała w Vancouver solidnie, choć bez rewelacji. No cóż, podobno kobieta zmienną jest - tylko dlaczego na gorsze?!... Bardzo przyzwoite biegi Nowakowskiej i Cyl nie były w stanie znacząco poprawić sytuacji – dwie dobre zmiany to za mało na satysfakcjonujący wynik sztafety. Dwunaste miejsce to fatalny wynik, ale jeszcze większy wstyd stanowi przegrana z Rumunkami i Włoszkami, które nie liczą się kompletnie w biathlonie zespołowym.
Walka o medale miała fascynujący przebieg, przynajmniej na trzech pierwszych zmianach, bo na ostatniej złoty medal był już przesądzony dla Rosjanek. Trwał jednak bój o kolejne miejsca. Zaimponowały mi Francuzki, które mimo dwóch karnych rund potrafiły na finiszu wywalczyć srebro. Sporą sensacją jest dopiero trzecie miejsce Niemek. Z pewnością powodem tak słabego występu faworytek był brak ich najlepszej zawodniczki, dwukrotnej złotej medalistki, pięknej Magdaleny Neuner. (podobno sama zrezygnowała ze startu). Niemcy mają jednak tyle świetnych biathlonistek, że mimo absencji Neuner powinny walczyć o złoto z Rosjankami.
To tyle uwag na gorąco. Sztafeta męska może być równie ciekawa. Skoro Polacy nie wystartują, kciuki będę trzymać za Norwegów, bo chciałbym żeby Bjoerndalen zdobył wreszcie medal w Vancouver. Należy mu się to za te wiele lat wspaniałej kariery, nieprawdaż?
Prawdaż! :)
