Dopiero dzisiaj dotarła do mnie wiadomość, że 2 kwietnia zmarł wspaniały argentyński saksofonista jazzowy Leandro Barbieri, znany jako Gato (Kot) Barbieri. Był jednym z wielkich mistrzów saksofonu. Sławę zyskał w latach 60. grając free jazz z takimi tuzami tego stylu jak Don Cherry, Charlie Haden czy Carla Bley. W końcu lat 60. zaczął wprowadzać do swej gry elementy latynoskie. Później jego muzyka bardzo złagodniała: Barbieri odszedł od free jazzu i pożeglował w kierunku soul jazzu i smooth jazzu. Komponował też do filmów, a za muzykę do Ostatniego tanga w Paryżu dostał nagrodę Grammy.
Ja najbardziej cenię jego wczesne, free jazzowe nagrania. Z pewnością nie są one dla każdego, o czym świadczy następująca anegdotka. Wiele lat temu zdarzało się czasem, że moi znajomi nieco się u mnie zasiedzieli. Kiedy byłem już mocno zmęczony i chciałem położyć się spać, to zamiast nachalnie wypraszać ich z mieszkania, puszczałem płytę Barbieriego Hamba Khale nagraną w duecie z południowoafrykańskim pianistą Dollarem Brandem (który potem zmienił nazwisko na Abdullah Ibrahim). Zwykle po paru minutach goście zaczynali się grzecznie żegnać...
Chciałbym przypomnieć trzy utwory Gato Barbieriego. Zacznijmy od prościutkiego i łatwo wpadającego w ucho kawałka smooth jazzowego z 2002 roku:
następnie przejdźmy do czegoś minimalnie ostrzejszego z 1971 roku:
a na zakończenie – jeśli się nie boicie! – wysłuchajmy fragmentu wspomnianej płyty Hamba Khale (z 1968 roku):
Komentarze