Na tegorocznych Igrzyskach w Soczi wszyscy z zachwytem podziwialiśmy japońskiego skoczka narciarskiego, Noriakiego Kasai, który w wieku prawie 42 lat wywalczył swój pierwszy indywidualny medal olimpijski. Do tego dołożył jeszcze drugi medal w drużynie. Czapki z głów!
Jeszcze większe sukcesy odniósł 40-letni Norweg, Ole Einar Bjoerndalen, który w biathlonie już zdobył 2 złota (jedno indywidualnie, a drugie w drużynie), a ma jeszcze szanse na trzecie – w sztafecie męskiej. Biorąc pod uwagę jego wcześniejsze osiągnięcia (np. „wielki szlem”, czyli zdobycie wszystkich możliwych złotych medali na Igrzyskach w Salt Lake City w 2002 roku), jest on niewątpliwym kandydatem do tytułu najlepszego sportowca 21. wieku w ogóle.
Pomyśleć, że Kasai jest starszy od Adama Małysza, a Bjoerndalen praktycznie równolatkiem Tomasza Sikory, którzy już kilka lat temu zakończyli karierę! Co by było, gdyby ci panowie nadal startowali? Może, gdyby Adam jeszcze skakał, zdobylibyśmy ten upragniony medal drużynowy?...
Ale Bjoerndalen i Kasai to nie jedyne „dinozaury” na tych Igrzyskach. Oprócz nich jest liczna grupa starszych zawodników, którzy może nie odnoszą aż tak spektakularnych sukcesów, jednak absolutnie nie odstają wynikami od znacznie młodszych kolegów. Po 40-ce jest już np. sporo hokeistów, a najbardziej znany z nich to chyba Jaromír Jágr, kapitan reprezentacji Czech. 42-latka z Niemiec, Claudia Pechstein zajęła 5. miejsce w biegu łyżwiarskim na 5000 metrów. Takich przykładów jest pewnie więcej.
Jak widać, sport wyczynowy na najwyższym światowym poziomie można uprawiać bardzo długo. Myślę, że jest to budujące stwierdzenie :)
Komentarze